W moim zyciu w ciągu kilku tygodniu dzialo się za dużo, żeby kontynuować regularne wpisy.
Drugiego dnia w Stambule powitałem świat około 10:00. Leniwie załapując sie na końcówkę hotelowego śniadania wsunałem jajeczniczke i kawkę. Chwilo trwaj - pomyślałem...
Co?
Bzdura!
4:28 pobudkę zaserwowały mi modlitwy z meczetu nieopodal hotelu. Muzzeini w całym stambule rozśpiewali się, a to oznaczało nic innego jak dość ostrą pobudkę. Dzięki temu wstaliśmy wcześniej.
Po nastaniu dnia wyruszyliśmy w poszukiwaniu śniadania.
Wybór padł na lokalną gastronomie i zjedliśmy kanapki jedną na zimno, jedną coś w formie panini w akompaniamencie kawy parzonej.
Kanapka na zimno. |
"Panini" |
Kanapka jak kanapka, ważne że to od lokalesa, a nie oklepane
croissant z costy.
Następnie zwiedzanie: Błękitny Meczet, Hagia Sophia, bazarki, wycieczka statkiem* i prawa strona Stambułu.
"Spódnica" to element obowiązkowy, jeśli jesteś w krótkich spodniach. Wypożyczana jest za free. |
Ale SelfieSłodziaki |
*Wycieczka statkiem.
Jesteśmy niedaleko mostu biegnącego na prawą stronę miasta i zaczepia nas naganiacz, czy nie chcemy jechać na wycieczkę statkiem. Paweł chciał, ja nie - nie kręci mnie taka forma wycieczki, zwlaszcza, że według planu miała trwać 1.5-2h.
Życie to sztuka consensusu, więc przystałem na propozycje Pawła targując się ostatecznie do 40lirów za bilet.
Pan nas zaprowadził do busa (hmm, miała być łódka), czekaliśmy tam 30min i nic, chciałem się rozmyślić, ale Paweł widac bardzo czuł potrzebe podróży promem. Bus sie dopelnił, przejechaliśmy z kilometr (!) i tam przejął nas dziadek w śmiesznej czapie i zaprowadził przez jakieś ruiny do naszego super promu. Tam skasował bilety (raczej skonfiskował, nie mieliśmy żadnych dowodów zakupu, żadnych opcji do ubiegania się o swoje prawa jakby coś poszło nie tak). Wypłynęlismy po kolejnej chwili czekania i czuliśmy się lekko nabici w butle.
"Ochroniarz" wietrzył mokazyn ukazując hipnotyczną skarpete typu frotte |
Zeszliśmy. Głodnym. Upał.
Kierunek -> Most Galata. Wędkarze łowią ryby, dookoła gwar i mnóstwo ludzi. Smród gastronomii ulokowanej na barkach. Taki klimat.
Wchodzimy dołem na most, restauracje typu fast food wszędzie. Jedne mniej, drugie bardziej zatłoczone.
Balik Ekmek! Balik Ekmek! Ryba w bułce będzie naszym pokarmem.
Dostajemy turecką wersję fish&chips. Wygląda dobrze, smakuje tak sobie. To najprawdopodobniej będzie zwiastunem przyszłuch kłopotów (nie uprzedzajmy faktów ;-) )
Balik Ekmek |
Paweł po zjedzeniu Balik Ekmek |
Po dojściu na wieżę Galata kolejka okazała się zbyt brutalna, żeby dalej partycypować w spędzie. Obróciliśmy się na pięcie i wróciliśmy na lewy brzeg.
Poszliśmy na Grand Bazaar. był to targ na prawdę wielki, można tam znaleźc wszystko. od adixow, przez elegancki fajans, po złoto.
Oczywiście targ rządzi się swoimi prawami, jesteś zapraszany do prezentacji produktu i negocjacji. Turcy są do tego stworzeni, na prawdę są świetni w technikach sprzedaży.
Na targu zakupiłem słodycze do domu (mialem zlecenie na nugat i przy okazji zakupilem inne smakołyki), przyprawę chili na targu przypraw i.. kubek z półksięzycem, żeby kawa z rana lepiej wchodziła. Chcialm kupić "Szklanki - czajówki", ale obawiałem się, że mogą się stłuc w podróży.
Poszwędaliśmy się jeszcze po tym ogromnym mieście.
Plan na jutro był prosty - wykorzystując Muzzeina modlącego się z rana, wstać i pojeździć po azjatyckiej części zanim zacznie się ruch.
O tym, czy plan wypalił, dowiecie się z kolejnego wpisu!
Czołem!
I suddenly see your post on blogging field and I was impressed by your article. I will revisit your blog and pass this post on for my friends. Thanks for sharing such a good blog.
OdpowiedzUsuńHoi An Eco Tour
Phong Nha Pioneer Travel
Central Vietnam Package Tour
Viet Tours
My Son Tours
Hoi An Eco Tour