wtorek, 2 października 2018

Stambuł: Hagia Sofia, kebab i tajemnica pucybuta cz. II

Na wstępie przepraszam, że zaniedbałem blog.
W moim zyciu w ciągu kilku tygodniu dzialo się za dużo, żeby kontynuować regularne wpisy.

Drugiego dnia w Stambule powitałem świat około 10:00. Leniwie załapując sie na końcówkę hotelowego śniadania wsunałem jajeczniczke i kawkę. Chwilo trwaj - pomyślałem...

Co?
Bzdura!

4:28 pobudkę zaserwowały mi modlitwy z meczetu nieopodal hotelu. Muzzeini w całym stambule rozśpiewali się, a to oznaczało nic innego jak dość ostrą pobudkę. Dzięki temu wstaliśmy wcześniej.
Po nastaniu dnia wyruszyliśmy w poszukiwaniu śniadania.
Wybór padł na lokalną gastronomie i zjedliśmy kanapki jedną na zimno, jedną coś w formie panini w akompaniamencie kawy parzonej.
Kanapka na zimno.

"Panini"

Kanapka jak kanapka, ważne że to od lokalesa, a nie  oklepane
croissant z costy.

Następnie zwiedzanie: Błękitny Meczet, Hagia Sophia, bazarki, wycieczka statkiem* i prawa strona Stambułu.
"Spódnica" to element obowiązkowy, jeśli jesteś w krótkich spodniach. Wypożyczana jest za free.

Ale SelfieSłodziaki



*Wycieczka statkiem.
Jesteśmy niedaleko mostu biegnącego na prawą stronę miasta i zaczepia nas naganiacz, czy nie chcemy jechać na wycieczkę statkiem. Paweł chciał, ja nie - nie kręci mnie taka forma wycieczki, zwlaszcza, że według planu miała trwać 1.5-2h.
Życie to sztuka consensusu, więc przystałem na propozycje Pawła targując się ostatecznie do 40lirów za bilet.
Pan nas zaprowadził do busa (hmm, miała być łódka), czekaliśmy tam 30min i nic, chciałem się rozmyślić, ale Paweł widac bardzo czuł potrzebe podróży promem. Bus sie dopelnił, przejechaliśmy z kilometr (!) i tam przejął nas dziadek w śmiesznej czapie i zaprowadził przez jakieś ruiny do naszego super promu. Tam skasował bilety (raczej skonfiskował, nie mieliśmy żadnych dowodów zakupu, żadnych opcji do ubiegania się o swoje prawa jakby coś poszło nie tak). Wypłynęlismy po kolejnej chwili czekania i czuliśmy się lekko nabici w butle.
"Ochroniarz" wietrzył mokazyn ukazując hipnotyczną skarpete typu frotte
W zasadzie wycieczka statkiem, poza uwerturą była nawet całkiem spoko jechaliśmy raczej w milczeniu w towazystwie podobnie nabitych w butle reszty turystów. Życie.

Zeszliśmy. Głodnym. Upał.
Kierunek -> Most Galata. Wędkarze łowią ryby, dookoła gwar i mnóstwo ludzi. Smród gastronomii ulokowanej na barkach. Taki klimat.
Wchodzimy dołem na most, restauracje typu fast food wszędzie. Jedne mniej, drugie bardziej zatłoczone.
Balik Ekmek! Balik Ekmek! Ryba w bułce będzie naszym pokarmem.
Dostajemy turecką wersję fish&chips. Wygląda dobrze, smakuje tak sobie. To najprawdopodobniej będzie zwiastunem przyszłuch kłopotów (nie uprzedzajmy faktów ;-) )
Balik Ekmek

Paweł po zjedzeniu Balik Ekmek
 Wyszliśmy na górny most, idzie gość, pucybut. Wypada mu szczotka. Podaje, on ucieszony proponuje usluge umycia buta, opieram się, jedna mnie przekonał. Myśle mily, pomogłem chłopu, chce sie odwdzięczyc. Skończył i rzuca 80lirami za usługę. No gościa chyba pogieło. Dostal 20 albo 40 lirów [nie pamiętam] (bo szanuje cudzą pracę), a ten jeszcze z morda, ze brakuje i każe płacić mojemu kompanowi. Jeszcze dialog i branie na litość, że ma młoda córkę w Ankarze itp.. Jak sie nie wku$%^*łem! Oszust zwykły, a my zrobieni w butle #2 tego dnia. Jak dzieci, a jeden z drugim w handlu pracują..

Po dojściu na wieżę Galata kolejka okazała się zbyt brutalna, żeby dalej partycypować w spędzie. Obróciliśmy się na pięcie i wróciliśmy na lewy brzeg.
Poszliśmy na Grand Bazaar. był to targ na prawdę wielki, można tam znaleźc wszystko. od adixow, przez elegancki fajans, po złoto.
Oczywiście targ rządzi się swoimi prawami, jesteś zapraszany do prezentacji produktu i negocjacji. Turcy są do tego stworzeni, na prawdę są świetni w technikach sprzedaży.






Na targu zakupiłem słodycze do domu (mialem zlecenie na nugat i przy okazji zakupilem inne smakołyki), przyprawę chili na targu przypraw i.. kubek z półksięzycem, żeby kawa z rana lepiej wchodziła. Chcialm kupić "Szklanki - czajówki", ale obawiałem się, że mogą się stłuc w podróży.

Poszwędaliśmy się jeszcze po tym ogromnym mieście.

Plan na jutro był prosty - wykorzystując Muzzeina modlącego się z rana, wstać i pojeździć po azjatyckiej części zanim zacznie się ruch.

O tym, czy plan wypalił, dowiecie się z kolejnego wpisu!
Czołem!

1 komentarz:

  1. I suddenly see your post on blogging field and I was impressed by your article. I will revisit your blog and pass this post on for my friends. Thanks for sharing such a good blog.

    Hoi An Eco Tour
    Phong Nha Pioneer Travel
    Central Vietnam Package Tour
    Viet Tours
    My Son Tours
    Hoi An Eco Tour

    OdpowiedzUsuń