wtorek, 7 sierpnia 2018

MotoCamp Bulgaria

Po przekroczeniu granicy z Bułgarią, gnaliśmy jak najdalej na południe.
 Zmierzchało, zatem trzeba było znaleźć miejsce do spania.. Wybór padł na namierzony jeszcze w Polsce Moto Camp Bulgaria. Dobór tras i miejsc noclegowych (poza Stambułem) zostawiłem Pawłowi - on czuje się w tym jak ryba w wodzie, ma doświadczenie, warto uczyć od mądrzejszych.
Zanim jednk tam się zjawiliśmy, Suzuki V-strom Pawła przekroczył 100 000 km przebiegu (wg wskazań licznika, a ile jest na prawde - tego nie wie nikt :-D). W każdym razie była okazja do świętowania.

 MotoCamp Bulgaria 
Około 22:00 zjeżdzamy z drogi E772 (droga Sofia - Varna) (w trakcie zjazdu, na końcu "ślimaka" prawie wywinałem orła, uślizg przedniego koła na naniesionej na drogę brei, ale GS  cudem odzyskał trakcje) i dojeżdzamy do wioski Idilewo.
Idilewo na mapie Bułgarii, ź: maps.google
To niewielka miejscowość pośrodku niczego. Spokój, cisza, lasy, jeziora, pola. W samym centrum tego odludzia powstał MotoCamp Bulgaria. Założony i cześciowo prowadzony przez Doug Wothke- człowieka, który zjechał świat wzdłuż i wszerz na chopperze (w dużym uproszczeniu).
Samo miejsce składa się lokalu z pokojami do spabia, baru 24/h (wpisuje się w zeszyt i potem rozlicza przed wyjazdem), małego garażu, gdzie można naprawić maszynę, pralki, sanitariatów i świetlicy. Jest również trawnik, który służy za pole namiotowe (ale tylko na specjalne okazje, co wynika z lokalnych przepisów). Generalnie wszystko jest przemyślane, niczego nie brakuje, a atmosfera jest bardzo koleżeńska.
Nie spodziewaliśmy się takiej ilości motocykli.



Miejsce ma swój wyjątkowy klimat.



Pole namiotowe funkcjonujące tylko w trakcie większych "eventów".
Gdy podjechaliśmy pod bramę, otworzył nam Anglik, wjechaliśmy i oczom ukazały się dziesiątki motocykli. Jak się okazało, załapaliśmy się na spotkanie Klubu Podróżników Motocyklowych Horizons Unlimited.
(Polecam wejść na stronę i na FB Fanpage - można tam znaleźc inspiracje podróżnicze i zasięgnąć rady o warunki podróżowania w danym kraju).

Było ciemno i mokro (podobno przed naszym przyjazdem padało 3 dni non stop). Zmęczeni i głodni zajęliśmy się rozbijaniem namiotów. Następnie przedstawiono nam zasady panujące na miejscu (toalety, browar na zeszyt, mini warsztat, itp.).
GS & Gwiazdy.
Później wyjęliśmy jednorazowego grilla z Biedry i rozstawiliśmy się na środku trawnika. Musieliśmy wyglądać dość egzotycznie, bo co chwila ktoś do nas zaglądał co my tak na prawdę robimy. Później "szefy" zaproponowali swoje paleniskoo, ale chcieliśmy wypalić BiedroGrilla, żeby pozbyć się zbędnego bagażu. Podpałka grilla z Biedry to jedna wielka tablica Mendelejewa, śmierdziało paliwem tak, ze nie obyło się bez komentarzy zgromadzonych. Kiełba i ser owczy z transalpińskich Krupówek smakowały "lepiej niż szynka" (czyli dla niewtajemniczonych: niebo w gębie). Po wieczerzy zgadaliśmy się z pewnym Polakiem, który przedstawił nam historie MotoCamp i podał ciekawe miejsca na naszej trasie, godne odwiedzenia . Po paru piwach poszliśmy spać, nie trzeba było nas do tego specjalnie zapraszać...
Pilnuje BiedroGryla, za mną "Bar24/h"
Poranek powitał nas słońcem, a rosnąca temperatura w namiocie szybko wypędziła mnie na zewnątrz. Wyciągnałem czym predzej Jetboila, szybka kawa i śniadanie (owsianka? :-o). Kiedy świadomie odrzucasz komfortowe warunki podróżowania i noclegu, zimny prysznic nie robi na tobie żadnego wrażenia (a jak orzeźwia!). Suszenie namiotu i pakowanie szpejów na motocykl stały się nieprzeszkadzającą rutyną. MotoCamp tak nas urzekł, że odpaliłem nastaw na drugą kawę. Czas wykorzystaliśmy na wymianę poglądów, kontaktów z Vladimirem z Warny (być może będziemy tamtędy wracać do Polski).
Wymiana poglądów z Vladimirem z Warny.
Wział syna na wycieczkę i miał szlifa (on nie miał tyle szczęscia co ja i przewrócił się na śliskim zakręcie). Oprócz rys na obudowie i dumie - nic poważnego im się nie stało.
Pare pamiątkowych zdjeć, uzupelnienie bukłaka z wodą, sprawdzenie mocowań bagażowych i w trasę.Tym razem bardziej turystycznie, bez jazdy na rekord (czyli lekkie 350km +).

Moto Camp Bulgaria jest klimatycznym i tanim miejscem w trakcie jazdy na południe (20 lev/doba bez śniadania). Znajdziez tam dobre spanie, podstawowe wyżywienie, mini-warsztat. Kupisz też suweniry (naklejki, koszulki), olej, filtry. Miejsce jest traktowane jako baza serwisowa w trakcie wypadów w daleką Azję. Można po uzgodnieniu wysłać tam części do swojego sprzętu, jeżeli nie chcemy wozić ich ze sobą (np. opony OFF, części zamienne). Każdy motocyklista będzie się tam czuć bardzo komfortowo. Jak będzie miał szczęście to posłucha bardzo ciekawych opowieści z podróży, obejrzy motocykle, które objechały świat i nawiąże kontakty, które (kto wie?) zaowocują w przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz